niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 2--Ucieczka

Biegłyśmy cały dzień w obawie przed tajemniczymi wampirami napadającymi na Volterę. Dopiero gdy dobiegłyśmy do Ameryki zatrzymałyśmy się na polowanie.
-Jestem głodna -powiedziała Rose z przekąsem.
-Pamiętajcie nie zabijajcie tylko trochę wypijcie.-powiedziałam zatrzymując się w zaroślach przed niewielkim sklepem.
-A potem Rosalie wymaże im pamięć-zaświergotała Alice.
Po tych słowach wyszłam z krzaków i udałam się w kierunku młodego chłopaka o pięknym goździkowym zapachu krwi.
-Hej przystojniaku-powiedziałam uwodzicielskim głosem.
-O hej ślicznotko-odpowiedział lustrując mnie wzrokiem na dłużej zatrzymując się na moich piersiach.
-Może się zabawimy?-spytałam patrząc czerwonymi oczami w niebieskie ślepia chłopaka. Na co mój posiłek uśmiechną się jeszcze szerzej zmniejszając odległość między nami. Gdy był na wyciągnięcie ręki zatopiłam  dłonie w jego blond włosach tym samym łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Może nie tutaj?-spytałam zanim chłopak ponownie mnie pocałował.
W odpowiedzi pokiwał głową. Złapałam blondyna za rękę i pociągnęłam w stronę lasu. Po paru minutach znaleźliśmy się na małej  polanie oświetlonej blaskiem księżyca. Stanęłam na samym środku łąki i ruchem ręki zachęciłam towarzysza do podejścia. Po chwili nasze usta zostały połączone w gorącym pocałunku, ukazując całą naszą namiętność. Ręce chłopaka zaczeły błądzić po moich plecach, po woli zbliżając się do pupy. Zaczęłam całować go po szyji, czując gorącą,krew płynącą pod skurą. W chwili, gdy miałam zatopić swoje ostre zęby w ciepłej skurze chłopaka coś odciągneło mnie od niego wyżucając na sporą odległość. Zdezorientowana upadłam na mokry mech, brudząc tym samym markowe ciuchy od Alice. Chciałam wstać, lecz marmurowe dłonie nie pozwoliły mi na choćby najmiejszy ruch. Dla pewności wciągnełam trochę powietrza i poczułam słodki zapach ale nie aż tak jak kogoś z mojej rodziny. Bez wątpienia Wampir, ale dlaczego nie da mi zapolować w spokoju?
-Puść mnie!-krzyknęłam wyrywając się zawzięcie.
-To się uspokuj-usłyszałam kojący baryton.
-Puść!-wysyczałam, szamocząć się coraz bardziej.
-Jasper, możesz?-spytał ten sam głos. Automatycznie spojrzałam w tamtą stronę. Widok mnie przeraził. Bezwładne ciało Rose przewieszone przez ramię napakowanego osiłka.WAMPIRA. To samo z Alice tylko, że osiłka zastąpił blondyn z wieloma bitewnymi ranami.
-Zostawcie je!!-krzyknęłam przerażona. A potem nastała ciemność.
Ciemność
Ciemność
I jeszcze raz ciemność.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz