poniedziałek, 23 grudnia 2013
heheh
P.S. Komentarze mile widziane ^^
sobota, 14 grudnia 2013
Rozdział 9--Psychopatka
Biegłam szybko, jak nigdy wcześniej a może mi się wydawało bo dawno nie czułam tego pędu we włosach. Biegłam bez opamiętania, intuicyjnie omijając przeszkody. Właśnie to w wampiryzmie pokochałam. Niezależność. Nagle zaczęłam słabnąć, ale się nie poddawałam. Mimo zmęczenia pokonywałam kolejne kilometry. Gdy jednak poczułam, że opadam z sił zatrzymałam się i padłam na ziemię.
(Perspektywa Edwarda)
Leżała na ziemi. Zupełnie bezbronna.
Piękną śniadą twarz przykrywała burza mahoniowych włosów. Miałem nieodpartą chęć bronienia tej małej kobietki, co było bardzo dziwne w moim przypadku. Nigdy nie troszczyłem się o żadną kobietę, no może z wyjątkiem matki. Wziąłem jej bezwładne ciało na ręce i popędziłem w kierunku rezydencji Cullenów.
*Jakiś czas później*narracja trzecio-osobowa*
Razem z Bellą na rękach przekroczyłem próg domu. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo ktoś się na mnie rzucił i zaczął mnie okładać pięściami. Po zapachu rozpoznałem, że to Rozalie.
-Czy może ktoś odkleić ode mnie tą małą psychopatkę?-spytałem poirytowany.
W odpowiedzi podszedł do nas Emmett i przytulił Ros, o mało jej nie dusząc.
-Dzięki-powiedziałem po chwili....
poniedziałek, 18 listopada 2013
Rozdział 8--To ja
Szukałem jej już cały dzień, gdy wszyscy wrócili już do domu ja nadal przeczesywałem lasy. Gdy miałem już wracać usłyszałem cichy acz nie naturalny szmer. W niewielkiej szczelinie pod skałą leżała zwinięta postać. Dopiero po chwili spostrzegłem, że jest to Isabella.
-Bella?-spytałem miękko.
-Zostaw mnie-odpowiedziała szeptem.
Chciałem do niej podejść, ale przy każdym kolejnym kroku wampirzyca się cofała na dwa razy większą odległość. Zrezygnowany usiadłem przy wejściu do jaskini. Minęły cztery dni podczas których ani ja ani Isabella nie ruszyliśmy się nawet o milimetr. Coraz bardziej doskwierał mi głód, co dało się także rozpoznać u dziewczyny.
-Może pójdziesz na polowanie?-spytałem najdelikatniej jak potrafiłem.
W odpowiedzi Bella spojrzała na mnie z odrazą a w jej czarnych z głodu oczach widać było ból. Zrezygnowany wyczołgałem się z jaskini i pobiegłem na polowanie. Polowałem bardzo szybko, nie wybrzydzając w ofierze.
Musiałem szybko wrócić do ukochanej. Stop, wróć, nie do ukochanej tylko do Isabelli. Zatrzymałem się w połowie drogi, po czym zawróciłem.
Upolowałem jedną pumę i ze zwierzęciem na rękach pobiegłem do jaskini.
Ona leżała dalej w tym samym miejscu, w tej samej pozycji.
Na chwilę popatrzyła na mnie ciekawym wzrokiem, lecz gdy nasze oczy się spotkały Isabella odwróciła wzrok zdając sobie sprawę z błędu jaki popełniła.
Podszedłem bliżej wampirzycy wiedząc, że ta się cofnie. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Położyłem ciało pumy niedaleko wampirzycy i udałem się na moje stałe już miejsce. Pozostało mi tylko czekać...
(Oczami Isabelli)
Zaczynało męczyć mnie pragnienie. Dobra, bardzo męczyło mnie pragnienie. A zapach świeżej krwi nie pomagał. W prawdzie nie była to krew ludzka, ale krew to krew. Nawet nie zauważyłam jak Edward zniknął. Wytężyłam słuch. Był dobre 20 kilometrów od miejsca w którym się znajdowałam. Zwykle zdążyłabym uciec, ale jestem osłabiona. To z powodu braku krwi. Nie uda się.
Chyba, że... Nie nie mogę napić się krwi zwierzęcej, przecież to nie krew.
,,Krew to krew''. Będę miała większe szanse na ucieczkę a potem będę miała tyle krwi ile tylko będę chciała.
Bezszelestnie zbliżyłam się do pumy i zatopiłam zęby w jej szyi. Ulga nastąpiła momentalnie. Przyznam szczerze ta krew smakowała wyśmienicie. Smakiem mogła się równać z niejedną krwią ludzką. Gdy w ciele nie zostało ani kropla krwi wyszłam z jaskini i zaczęłam uciekać...
(oczami Edwarda)
Hmmm ale ona przewidywalna.
Wszystko poszło zgodnie z planem, werbena ją zatrzyma*......
*************************************************************
Jeśli ktoś oglądał VD to wie co to werbena.
Werbena jest to roślina o leczniczych i ochronnych właściwościach. Wykorzystywana jest jako zioło chroniące przed wampirzymi zauroczeniami oraz do osłabiania wampirów. W moim opowiadaniu wampiry mają skórę twardą jak marmur więc nie można jej wstrzyknąć. Dlatego by werbena osłabiła wampira trzeba podać ją razem z krwią.
P.S. Werbena jest prawie bez wonna, więc nie łatwo ją rozpoznać.
piątek, 15 listopada 2013
Rozdział 7--Zostaniesz?
-Cześć Edwardzie-powiedziała Alice, po czym się na mnie rzuciła. Dosłownie czułem na sobie zazdrosne spojrzenie Jaspera.
-Może wejdziecie?-spytała Esme podchodząc do drzwi.
Po dwóch minutach wszyscy siedzieli już w salonie.
-Mówiliście, że macie dla nas propozycję-przerwała krępującą ciszę Alice.
-Po co pytasz jak i tak wiesz o co chodzi-odezwała się zdenerwowana Bella.
-Ale wy nie wiecie.-odpowiedziała All.
-To tak. Wiem, że znamy się bardzo krótko...-zaczął Calisle, ale Rosalie mu przerwała słowami ,,W ogóle się nie znamy''.
-Wracając do wątku, chcielibyśmy zaproponować wam dołączenie do naszej rodziny.-dokończył wampir.
Reakcja dziewczyn była bardzo odmienna. Alice ku uciesze Jaspera była zadowolona z takiej propozycji, Ross patrzyła niepewnie na Isabellę, która siedziała dłuższą chwilę bez ruchu po czym wyskoczyła przez okno rozbijając szybę.
-Musimy zamówić kolejną szybę, jak tak dalej pójdzie to chyba zamurujemy wszystkie okna-powiedział Emmett, próbując rozładować atmosferę. Jednak dość słabo mu to wyszło.
-Bardzo przepraszamy za Bellę, myślałam, że nie zareaguje tak gwałtownie. Na pewno jak wszystko przemyśli to wróci i sama wszystko wytłumaczy.-próbowała wytłumaczyć Alice.
-Ależ nic się nie stało, zaraz tu posprzątam i nie będzie nawet śladu po tym hmmmm ,Wypadku'.-powiedziała moja ,mama'.
Gdy dziewczyny sprzątały rozbite szkło to ja wraz z pozostałymi wampirami udaliśmy się na poszukiwania wampirzycy.
(Perspektywa Belli)
Biegłam ile sił w nogach.
Jak oni mogli? No się pytam jak?
,,dołączenie do naszej rodziny'' te słowa dudniły mi w uszach.
Przecież się nie znamy a oni już chcą przeciągnąć nas na swoją stronę.
Ja mam już rodzinę i nie potrzebuję innej. Volturi to moja rodzina nie Cullenowie.
Volturi
Volturi
Volturi
Volturi
Czy ktoś jeszcze żyje? Przydało by się sprawdzić, ale jeszcze nie teraz. Nie w chwili, gdy moje siostry nie mają żadnej ochrony. Gdu są bezbronne niczym dzieci we mgle.....
****************************************
Zabijecie mnie prawda?
Notka po miesiącu, ale cóż nie miałamm czasu. W ogóle nie ograniam szkoły a co dopiero jakiś innych zajęć.
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest
P.S.Dziękuję za te miłe komentarze i ponad 1000 wyświetleń bloga
Postaram się niedługo dodać rozdział /L.A.
niedziela, 13 października 2013
Rozdział 6--propozycja
Wyskoczyłyśmy przez okno i pobiegłyśmy w stronę miasta. Najpierw postanowiłyśmy zapolować a później skołować jakieś czyste ciuchy.
-Dobra najpierw polowanie-zadecydowałam. Zatrzymałyśmy się przed jakimś klubem z którego właśnie wychodziło trzech chłopaków.
-Biorę bruneta-szepnęła Ross wychodząc z naszej kryjówki.
-Ja blondyna-zaświergotała Alice idąc w ślady siostry.
-Jak dzieci-mruknęłam.
Chyba nie muszę opisywać w jaki sposób się pożywiłyśmy bo jest to ciut straszne.
Po obiadku postanowiłyśmy załatwić porządne ciuchy. Pobiegłyśmy do Waszyngtonu do naszej skrytki, po trochę złota. Weszłyśmy do banku ,Gregorian' i udałyśmy się w stronę kas dla Vipów.
-Dzień dobry.-powiedziałam do Mężczyzny siedzącego za kasą.
-Witam, w czym mogę pomóc?-spytał miłym głosem.
-Potrzebuję dostać się do skrytki 181413314 -powiedziałam z pamięci.
-Hasło?-spytał mężczyzna.
-Isabell Marie Swan Volturi-powiedziałam wyniosłym tonem.
-Proszę za mną-rzekł mężczyzna wstając od biurka i zmierzając w stronę głównego skarbca.
-Dziadek przed śmiercią przypisał Pani pokaźną sumę oraz to-mówiąc wskazał na duże czarne pudło leżące w sejfie.
-Coś jeszcze?-spytałam
-Nie to wszystko.-powiedział mężczyzna na powrót siadając przy kasie.
-Do widzenia-powiedziałam wychodząc z banku. Usłyszałam tylko ciche ,,Do Zobaczenia''.
-Choćmy na zakupy-zaproponowała Alice.
Chyba nie muszę opisywać zakupów co nie? Alice i Ros zabalowały na całego. Nakupiły tyle rzeczy, że ledwo mieściły się w bagażniku mojego Bugatti. Tak kupiłam sobie w między czasie auto. Gdy wszystko załatwiłyśmy pojechałyśmy do domu Cullenów.
(...Oczami Edwarda...)
Wybiła godzina 16. W tym samym momęcie dzwonek do drzwi zadzwonił. Pobiegłem otworzyć. W drzwiach stały trzy wampirzyce, które zaprzątają głiwy mojej rodziny od kilku godzin...
środa, 11 września 2013
Nie to nie rozdział
Jak coś to piszcie na moje GG. 48600231
L.A.
piątek, 23 sierpnia 2013
:P
Już nie jako AgA (Aganiss) ale jako L.A. Od Loss Angeles ale też od Luna (z HP.) Andersen (chodzi o pisarza) więc od teraz jestem nową ja z masą pomysłów itp.
Więc pozdro trzymajcie się L.A.
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rozdział 5--Trans
Oczami Edwarda:
Wziąłem ciało dziewczyny na ręce i pobiegłem w stronę domu. Była piękna, miała czekoladowe włosy i czarne z głodu oczy. Cały czas mamrotała i krzywiła piękne czółko. Nie miałem zbyt wiele czasu na rozmyślanie nad pięknem nieznajomej bo zbiżałem się do domu.
-co jej jest?-spytała przestraszona Esme. Niedowiary jak ta wampirzyca zdążyła pokochać trzy obce jej dziewczyny.
-Jasper możesz?-spytałem, gdy wbiegłem do pokoju w którym leżały pozostałe dwie wampirzyce.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że moji bracia patrzą maślanymi oczami na brunetkę i blondynkę.
-Co mogę?-spytał zdezorientowany blondyn.
-Poszperaj trochę w jej emocjach-mówiąc wskazałem głową na czekoladowłosą.
-Ciekawe emocje-szepną jazz.
-Konkretnie-spytałem zaciekawiony.
-Ból, złość, smutek, zdenerwowanie i strach, ale nie o siebie tylko o nie-powiedział i wskazał na dwie leżące dziewczyny. Po tych słowach, każdy zają się sobą a raczej dziewczynami.
-kiedy je zbudziny?- spytał emmett
-jak wróci Carlisle.-odpowiedziałem
.
-Jestem-powiedział ,ojciec'.
-To co zaczynamy?-spytał Emmett teatralnie pocierając dłonie.
-Od której zaczynamy?-spytalem
-Od szatynki.-zadecydował doktor.
-Jasper zaczynaj-powiedziałem. Mój brat bardzo się skupił bo po chwili czarny dym przylegający ściśle do trzech dziewczyn opuścił jedną z nich.
Wampirzyca od razu otworzyła oczy i wstała z łóżka.
-Cześć jestem Alice V...-nie dokończyła bo jej oczy zaszły na chwilę mgłą po czym znów stały się normalne.
-Jestem Alice-powtórzyła skutecznie zagłuszając swoje myśli. Mie myśląc długo powiedziałem:
-Mogłabyś przestać?
-Nie-odpowiedziała bez zastanowienia
-Kim jesteście?-spytał Carlisle
-Obudźcie je to wam powiemy-zaświergotała Chochlica.
-Ale..-zaczął Jazz.
-Nie, budźcie je teraz-powiedziała dalej uśmiechnięta.
-Carlisle?-spytał Jasper. W odpowiedzi lekarz skiną głową.
-Odsuńcie się i nie blokujcie okien ani drzwi, bo Bells was spali-zaskrzeczała Alice. Nie myśląc zbyt wiele stanęliśmy w jednej zbitej grupie z Jazzem i Carlisajem na przodzie. Po chwili dym opuścił i blondynkę i brunetkę. Obydwie wstał
y i stanęły wyprostowane na przeciwko nam chowając All. za plecami co chochlikowi się nie spodobało.
-Witajcie-powiedział ,TATO'. W odpowiedzi wampirzyce skinęły głowami.
-Po co przybyłyście na nasz teren?-spytałem
OCZAMI BELLI:
Co mam mu powiedzieć? Że chowamy się przed innymi wampirami? Już wiem.
-Szukamy wampira Carlis'aja-powiedziałam po chwili. W odpowiedzi jeden miśkowaty wampir zachichotał. Na co Ross zgromiła go morderczym wzrokiem dzięki czemu tamten przestał.
-Tak się składa, że to ja jestem Carlisle.-powiedział najstarszy wampir. O kurwa-pomyślałam.
-Miło mi, nazywam się Isabella a to Alice i Rosalie-powiedziałam wskazując na moje siostry.
-Mi też jest miło, to Esme moja żona-wskazał na uśmiechniętą brunetkę około 30-tki -To Jasper, Emmett i Edward nasi przybrani synowie-kontynułował wskazując po koleji na blondyna, bruneta i rudzielca.
-Przepraszamy, że wam przerwaliśmy polowanie ale to nasz teren-Dodał po chwili
-Nic nie szkodzi-wtrąciła się All.
-To my już pójdziemy zapolować.-powiedziałam.
-Ale spotkamy się jeszcze?-spytała wiewiórka.
-Przyjdziemy jutro o 15-powiedziała Alice.
-To Do widzenia-powiedziałyśmy wszystkie trzy i wyszłyśmy a raczej wyskoczyłyśmy przez okno....
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Rozdział 4-- Wybór
-Co tu robisz?-spytał spokojnie, obserwując każdy mój ruch.
-Zwiedzam nie widać?-postanowiłam udawać pewną siebie.
-Niezbyt dobrze udajesz-powiedział rozbawiony.
-Jak Cię zabije to będzie lepiej?-spytałam wściekła.
-Skąd wiesz, że ja ciebie nie zabiję pierwszy?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Rób co chcesz-szepnęłam, po czym usiadłam na ziemi i schowałam twarz między nogami. Było mi obojętnie co zrobi chłopak. Może mnie zabić i poćwiartować a mi i tak nie zrobi to większej różnicy. Nie miałam szans na odzyskanie sióstr, bo ja jestem jedna a przeciwników pięciu w dodatku posiadają dary.
Oczami Jacoba (chwile przed wydarzeniami w lesie):
-Idę na wartę-krzyknąłem w progu.
-Tylko nie zniszcz kolejnych butów-krzykną w odpowiedzi tato
-Oki-odpowiedziałem. Po tych słowach wybiegłem z domu, rozebrałem się i zmieniłem w wilka. Od razu wyczułem wampira, ale nie o takim zapachu jak Cullenowie ten był jeszcze ostrzejszy i wyrazistszy niż rodzinka wegetarian. W moją stronę biegła piękna wampirzyca o czekoladowych włosach sięgających ramion i skórze w odcieniu kości słoniowej. Co chwila spoglądała za siebie ze strachem w pięknych prawie czarnych oczach. Nagle przyśpieszyła i wbiegła wprost na mnie, klnąc pod nosem. Postanowiłem z nią pogadać, ale pod postacią wilka nie mogłem, więc pobiegłem sprintem do mojej skrytki na ubranie, gdzie przemieniłem się i ubrałem po czym wróciłem do nieznajomej.
-Co tu robisz?-spytałem
-Zwiedzam nie widać?-odpowiedziała udając pewną siebie.
-Niezbyt dobrze udajesz-odpowiedziałem ze śmiechem
-Jak Cię zabije to będzie lepiej?-spytała porządnie wkurzona
-Skąd wiesz, że ja ciebie nie zabiję pierwszy?-odpowiedziałem
-Rób co chcesz-powiedziała głosem przepełnionym bólem, po czym usiadła na trawie i zwinęła się w kulkę.
Czy to możliwe, żeby wampir miał zaburzenia psychiczne?spytałem w myślach sam siebie, po czym przemieniłem się w wilka i pobiegłem w stronę domu Cullenów. Przed willą znów zmieniłem się w człowieka. Wbiegłem do ich domu nie uważając na kulturę.
-Carlisle!! Potrzebuję twojej pomocy-krzyknąłem wbiegając do salonu.
-Co się stało?-spytał zdziwiony lekarz.
-Czy wampir może mieć kłopoty z psychiką-spytałem prosto z mostu
-Raczej nie, ale dlaczego pytasz?
-Znalazłem przed chwilą w lesie młodą wampirzyce, która...-nie dane mi było dokończyć
-Z czekoladowymi włosami?-spytał Edward wtrącając się do naszej rozmowy.
-Tak-odpowiedziałem
-Możemy wejść na wasz teren i ja zabrać?-spytał miedzianowłosy.
-Oczywiście, tylko najpierw wytłumaczcie mi o co chodzi.-powiedziałem.
-Możemy potem?-spytał błagalnie Edward
-Ok ale mogą iść tylko dwie osoby-powiedziałem i dopiero zauważyłem, że nie ma Jaspera i Emmetta.
-To ja i Carlisle pójdziemy-zadecydował Edward
-Dobrze, chodźcie za mną- powiedziałem i przemieniłem się w wilka.
Dziewczyna siedziała w tym samym miejscu co ostatnio.
-Czemu my? Czemu teraz?- mówiła jak automat.
-Co się stało- spytał Carlisle
-Czemu teraz? Czemu oni?- pytała wampirzyca jak w transie.
-Edwardzie zabierz ją do domu i przypilnuj-szepną doktor.
Chłopak wziął na ręce skuloną dziewczynę i w wampirzym tempie pobiegł do willi.....
rozdział 3-Pożucenie
Przecież wampir nie może stracić przytomności. Chyba że, dar.. tak to musi być dar tylko dlaczego?
Po co ktoś miałby nam przeszkadzać w polowaniu?
Milion pytań, zero odpowiedzi.
Trzeba poczekać aż ten ktoś nas wypuści z pod działania daru. Bo chyba nie będzie trzymał nas tak wieczność? Dosłownie wieczność.
-Kiedy się obudzi?-usłyszałam jak przez mgłę.
-Zaraz. Bądźcie gotowi bo to nowo narodzona-znów ktoś się odezwał. Zaraz nowonarodzona? Przecież nie jestem młodym wampirem ja nawet nie jestem do końca wampirem ale to omińmy.
Zamrugałam. Wreszcie dar opuścił moje ciało bo umysł miałam chroniony tarczą.
Powoli otworzyłam oczy. Odruchowo chciałam odgarnąć kosmyk kasztanowych włosów z twarzy lecz nie mogłam. Moje ręce były przypięte skurzanymi paskami do szpitalnego łóżka na którym leżałam. Na około mnie stało czterech mężczyzn i kobieta. A raczej mężczyzna, kobieta i trzej nastolatkowie, którzy wiekiem fizycznym przypominali mnie.
-Możecie mnie wypuścić?-spytałam siląc się na uprzejmy ton głosu.
-Spokojnie, wiem że nic nie rozumiesz. Daj nam wytłumaczyć.-rzekł najstarszy wampir zapewne głowa klanu.
-Co wytłumaczyć? Że jesteśmy wampirami a wy przeszkadzacie Mi w polowaniu?-spytałam podnosząc głos.
-Ale z skąd ty?-zaczął się jąkać najstarszy wampir.
-Kochany jestem wampirem od 1800 roku i znam świat jak własną kieszeń-powiedziałam rozbawiona.
-Ale jak?-spytał blond włosy wampir cały w bliznach po wampirzych ugryzieniach-przecież zachowujesz się jak nowonarodzona.
-Czary kochany, czary-powiedziałam dźwięcznie.-A teraz łaskawie wypuście mnie i moje towarzyszki-powiedziałam tracąc cierpliwość.
-Nic z tego-powiedział miedzianowłosy.
-Zobaczymy-szepnęłam mocno zdenerwowana i skupiłam wzrok na moich kajdanach które po chwili zajeły się ogniem wypuszczając moje dłonie z niewoli. Nieznany klan przyglądał mi się w osłupieniu.
-Addio-szepnęłam po czym wyskoczyłam przez okno. Gdy dotarłam na ziemię puściłam się biegiem w stronę lasu, wiedząc że ktoś będzie mine gonił.
Wybór padł na miedzianowłosego sprawcę tych wszystkich wydarzeń. Przecież mógł zapomnieć o mnie i o moich siostrach. Mógł, ale tego nie zrobił. Przeklęta Ameryka, dlaczego akurat tu? Dlaczego akurat teraz? Czy świat mnie aż tak nienawidzi? Po przeskoczeniu rzeczki, kroki za mną ustały. Zdziwiona odwróciłam się i zobaczyłam młodego wampira stojącego po przeciwnej stronie potoku. Już mnie nie gonił tylko patrzył z bólem w oczach jak oddalam się coraz bardziej. Zdziwił mnie ten widok, ale nie mogłam się długo zastanowić bo na coś wleciałam, na coś bardzo śmierdzącego a za razem miękkiego....
niedziela, 4 sierpnia 2013
Rozdział 2--Ucieczka
Biegłyśmy cały dzień w obawie przed tajemniczymi wampirami napadającymi na Volterę. Dopiero gdy dobiegłyśmy do Ameryki zatrzymałyśmy się na polowanie.
-Jestem głodna -powiedziała Rose z przekąsem.
-Pamiętajcie nie zabijajcie tylko trochę wypijcie.-powiedziałam zatrzymując się w zaroślach przed niewielkim sklepem.
-A potem Rosalie wymaże im pamięć-zaświergotała Alice.
Po tych słowach wyszłam z krzaków i udałam się w kierunku młodego chłopaka o pięknym goździkowym zapachu krwi.
-Hej przystojniaku-powiedziałam uwodzicielskim głosem.
-O hej ślicznotko-odpowiedział lustrując mnie wzrokiem na dłużej zatrzymując się na moich piersiach.
-Może się zabawimy?-spytałam patrząc czerwonymi oczami w niebieskie ślepia chłopaka. Na co mój posiłek uśmiechną się jeszcze szerzej zmniejszając odległość między nami. Gdy był na wyciągnięcie ręki zatopiłam dłonie w jego blond włosach tym samym łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc.
-Może nie tutaj?-spytałam zanim chłopak ponownie mnie pocałował.
W odpowiedzi pokiwał głową. Złapałam blondyna za rękę i pociągnęłam w stronę lasu. Po paru minutach znaleźliśmy się na małej polanie oświetlonej blaskiem księżyca. Stanęłam na samym środku łąki i ruchem ręki zachęciłam towarzysza do podejścia. Po chwili nasze usta zostały połączone w gorącym pocałunku, ukazując całą naszą namiętność. Ręce chłopaka zaczeły błądzić po moich plecach, po woli zbliżając się do pupy. Zaczęłam całować go po szyji, czując gorącą,krew płynącą pod skurą. W chwili, gdy miałam zatopić swoje ostre zęby w ciepłej skurze chłopaka coś odciągneło mnie od niego wyżucając na sporą odległość. Zdezorientowana upadłam na mokry mech, brudząc tym samym markowe ciuchy od Alice. Chciałam wstać, lecz marmurowe dłonie nie pozwoliły mi na choćby najmiejszy ruch. Dla pewności wciągnełam trochę powietrza i poczułam słodki zapach ale nie aż tak jak kogoś z mojej rodziny. Bez wątpienia Wampir, ale dlaczego nie da mi zapolować w spokoju?
-Puść mnie!-krzyknęłam wyrywając się zawzięcie.
-To się uspokuj-usłyszałam kojący baryton.
-Puść!-wysyczałam, szamocząć się coraz bardziej.
-Jasper, możesz?-spytał ten sam głos. Automatycznie spojrzałam w tamtą stronę. Widok mnie przeraził. Bezwładne ciało Rose przewieszone przez ramię napakowanego osiłka.WAMPIRA. To samo z Alice tylko, że osiłka zastąpił blondyn z wieloma bitewnymi ranami.
-Zostawcie je!!-krzyknęłam przerażona. A potem nastała ciemność.
Ciemność
Ciemność
I jeszcze raz ciemność.
czwartek, 25 lipca 2013
Rozdział 1--Napad
-Sprawdzę co się stało.-rzekł zdenerwowany nauczyciel.-Idźcie do pokoju Isabell.-dodał zbliżając się do drzwi prowadzącym do okrągłej sali
-Boję się-szepnęła płaczliwie Rosalie.
-Chodźcie do mojego pokoju.-powiedziałam otwierając odpowiednie drzwi po czym szybkim krokiem udałyśmy się w kierunku wschodniej wierzy.
Gdy doszłyśmy do mojej komnaty sprawnym ruchem ręki zabarykadowałam drzwi wejściowe. Nagle usłyszałyśmy krzyk matki:
-Isabell uciekajcie!!!-usłyszałam przeraźliwy krzyk matki. Mimowolnie spojrzałam przez okno.
-Bels jak mamy uciekać?-spytała piskliwym głosem Ross.
-Może przez okno?-zaproponowałam. W tym samym monecie oczy Alice stały się zamglone co oznaczało wizje.
-Iss nie rób tego jest za wysoko -Pisnęła wróżbitka.
-All. pnącze-rozkazałam zdenerwowana na co siostra skupiła się a trawa w zamkowym ogrodzie wystrzeliła w naszym kierunku.
-Rosalie zamroź je.-wydałam następne polecenie. Moja druga siostra błyskawicznie wykonała mój rozkaz.
-Która pierwsza?-spytałam przyglądając się robocie sióstr.
-Mogę ja-odpowiedziała niepewnie Alice.
Po wróżbitce zeszła Rosalie a na samym końcu ja. Gdy wszystkie znalazłyśmy się na ziemi, spaliłam naszą ,drabinę' i pobiegłyśmy w stronę nieznanych ziem.
czwartek, 18 lipca 2013
Prolog
Nazywam się Isabell Marie Volturi i jestem jedną z trzech biologicznych córek Ara i Sulpcii Volturi. Razem z rodziną mieszkam w pałacu Volturi w Volterze. Chodź wszyscy uważają nas za zimnych i bezwzględnych, dla przyjaciół(których jest naprawdę mało) jesteśmy mili i ciepli.
Mam dwa dary. Jestem tarczą mentalną i panuję nad ogniem. Mam dwie siostry Alice i Rosalie. Al. miewa wizje przyszłości w oparciu o podjęte decyzje i panuje nad roślinnością. Ross wymazuje pamięć i włada lodem. Jak widać mamy bardzo dobre geny. Wszystkie trzy nie zaznałyśmy jeszcze prawdziwej miłości, w sensie, że się nigdy nie zakochałyśmy bez opamiętania, w ogóle się nie zakochałyśmy. Jak cała nasza rodzina pożywiamy się krwią ludzi, w końcu jesteśmy wampirami. Cenimy prawo i obowiązki nam przydzielone. Jednym słowem jesteśmy Volturi, wampirzą rodziną pilnującą składu i ładu w świecie ,Nocnych Stworzeń'.
wtorek, 16 lipca 2013
Przywitanie
Znowu zaczynam pisać inną historię Zmierzch z niegrzeczną Bellą
Do napisanka AgA